W mojej obecnej firmie pracuję od około trzech lat. W ciągu ostatnich dwóch zarządzałem małą grupą programistów i kilkoma projektami. Te obowiązki pojawiały się stopniowo, bez zmiany umowy ani wynagrodzenia.
Moje obowiązki szybko rosły, zwłaszcza w ciągu ostatniego roku, a przełożony powiedział mi, że nadchodzi awans za bardzo dobrą robotę. z nimi i wreszcie oferta dotarła.
A teraz jest haczyk. Jako „zwykły” pracownik, tak jak teraz, otrzymuję regularne wynagrodzenie plus nadgodziny (mniej więcej 10% lub miesięczne wynagrodzenie). W nowej roli nie będę otrzymywać wynagrodzeń za nadgodziny, a faktyczny wzrost pensji, jaki mi zaoferowano, jest tak niski, że zarabiałbym mniej pieniędzy niż teraz. Wraz z nową umową nadgodziny nie byłyby już wypłacane, ale uważa się je za „uwzględnione” w całkowitej pensji. Więc chociaż czuję, że powinienem otrzymać więcej wynagrodzenia z tego powodu, nie mogłem łatwo odmówić pracy w godzinach nadliczbowych.
"Oficjalne" wyjaśnienie tej sytuacji jest takie, że powinienem postrzegać te dwie rzeczy jako oddzielny. W pewnym sensie dostałem podwyżkę, która nie jest taka zła, az drugiej strony awans, który otwiera nowe drzwi w firmie. Z drugiej strony wiem, że ludzie w firmie z tym samym „poziomem”, który mi zaoferowano, zarabiają znacznie więcej i jestem bardzo rozczarowany myśląc, że czekałem lata na awans, który zmniejszy mój netto pensja.
W tej chwili nie zaakceptowałem oferty i zastanawiam się, co mogę powiedzieć, aby wynegocjować lepszą ofertę.
Czy jest coś, co mogę spróbować Twoim zdaniem? Czy tak jest w przypadku, gdy bardziej agresywne podejście może się sprawdzić? Możliwe działania obejmowałyby grożenie odejściem (to rzeczywiście możliwe) lub zaprzestanie pracy w nadgodzinach (nie takie łatwe).