Pracowałem w księgarni przez kilka miesięcy. Wszystko szło dobrze i nie miałem żadnych problemów ani problemów.
Któregoś dnia pracowałem przy kasie i przyszedł kierownik i powiedział, że przez większość dnia przeprowadzał wywiady na zapleczu. Powiedział, żeby mu nie przeszkadzać, chyba że to nagły wypadek. Pewien mężczyzna wszedł do sklepu i powiedział mi, że przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko, a ja skierowałem go na zaplecze. Później zobaczyłem, jak wyszedł z tyłu i zaczął kupować książki. Nadszedł następny wywiad i skierowałem go do tyłu. Pierwszy rozmówca podszedł do kasy, aby kupić wiele książek. Kupił książki o wartości około 200 dolarów i zapłacił swoją kartą kredytową. Wziąłem płatność, wrzuciłem do rejestru firmową kopię paragonu i zamknąłem. W tym momencie poprosił o zmianę za 1 dolara. Wiedziałem, że kierownik był na rozmowie kwalifikacyjnej, ale nie mogłem otworzyć rejestru. Zadzwoniłem na sprzedaż za 0,01 dolara, wziąłem jego dolara i dałem mu cztery ćwierćdolarówki. Później menadżer wyszedł po ostatniej rozmowie, żeby sprawdzić, co się dzieje. Opowiedziałem mu, co się stało, i poprosiłem o unieważnienie sprzedaży. Nie miał z tym żadnych problemów. Potem wrócił do udzielania kolejnych wywiadów.
Mija kilka godzin, a on wychodzi, podchodzi do mnie i mówi, że musi mnie zwolnić. Byłem zszokowany i zapytałem dlaczego. Powiedział, że chodzi o otwarcie rejestru bez sprzedaży. Było to sprzeczne z polityką firmy. Powiedział też, że moja do kasy była krótka o ponad 5 dolarów wielokrotnie.
Jeśli chodzi o pierwszą część, nigdy nie powiedziano mi o tej polityce. Jeśli ta zasada jest prawdziwa, technicznie rzecz biorąc, naruszyłem ją, ale nieświadomie. Gdybym wiedział, że to wbrew polityce i mógłbym zostać za to zwolniony, nigdy bym tego nie zrobił. Anulowanie sprzedaży nie było częste, ale nie jest rzadkością. Możesz anulować sprzedaż po zadzwonieniu, ale klient zmienia zdanie i odchodzi. Były też inne powody do unieważnienia sprzedaży. Chciałem tylko pomóc klientowi, który dosłownie wydał ponad 200 dolarów na książki. Dla mnie była to dobra obsługa klienta.
Drugi powód to - wybacz mój francuski - czyste bzdury. W setkach razy policzono moją szufladę, byłem może dwa lub trzy razy. I w tych dwóch lub trzech przypadkach straciłem tylko jedną monetę. Wiem o tym, bo po zakończeniu każdej zmiany jako kasjer bierzesz szufladę na tył, sam przeliczasz i zapisujesz sumę w dzienniku. Następnie kierownik podlicza to i zapisuje całość w dzienniku. Następnie oboje podpisujecie dziennik. Dlatego wiem, że wielokrotne przekroczenie 5 $ jest całkowicie fałszywe.
Byłem zszokowany, mówiąc cokolwiek, więc wyszedłem.
Jakie mam opcje?
To w USA.